sobota, 14 marca 2015

Rozdział X

Trzeba czasami pomyśleć, jak wiele tracimy patrząc w przyszłość z zamkniętymi ze strachu oczami.
Blondynka schowała ręce w kieszeniach kurtki delikatnie wzdychając. Każdy kolejny krok stawiała z coraz to większą niepewnością. Nie miała pojęcia, jak zacząć. Co powiedzieć. Czy zaraz po tym od razu zniknąć między drzewami, by uniknąć bólu. Dlatego siedziała cicho idąc przed siebie. Uścisk w żołądku wcale nie chciał zelżeć utwierdzając ją w podjętej przez siebie decyzji. Tak bardzo pragnęła mieć to wszystko za sobą... Szkoda tylko, że najpierw trzeba taką rozmowę odbyć, by móc wreszcie zapomnieć o wszystkich problemach targających życiem.
Westchnęła delikatnie, bawiąc się pierścionkiem. Już za moment miał zniknąć z jej dłoni. Może nie na długo, a może na zawsze. Nie wiedziała, jaką decyzję w sprawie ich związku podejmie Jesé. Miała jedynie nadzieję, że już zawsze będą razem i nic nie będzie w stanie ich rozdzielić. Nawet tak pozornie częsty czynnik, jak śmierć. W końcu są tymi szczęśliwie potraktowanymi przez los. Jednymi z niewielu, którym udało się odnaleźć prawdziwą, odwzajemnioną miłość. Uczucie dające szczęście, spełnienie, a nie jak w wielu przypadkach fale przeszywającego bólu. Uśmiechnęła się lekko. Dokładnie tego jej było trzeba. Zadowolenia, radości.
Zagapiła się i z piskiem niemal upadła na zamarzniętą glebę. Bezcenną pomocą wykazał się w tym przypadku Meksykanin łapiący jej kruche ciało w dosłownie ostatniej chwili. Spojrzał prosto w niebieskie tęczówki i już wiedział, co zaraz usłyszy. Nie spodobało mu się to. Z bólem postawił dziewczynę na nogi ociągając się ze zdjęciem dłoni leżących na jej talii. Przysunął się delikatnie, by ten ostatni raz móc napawać się jej bliskością. Zaraz miał ją stracić. Już się o tym przekonał.
- Javier...
Zagryzł dolną wargę zaciskając piekące powieki. Przełknął ślinę głośno wypuszczając powietrze, czemu towarzyszyły kłęby pary wodnej unoszącej się w powietrzu.
- Wiem, co chcesz mi powiedzieć.
Zmarszczyła delikatnie brwi. Z niewiadomych powodów w jej oczach zagościły łzy. Kompletnie nie wiedziała, jakiego rodzaju uczucia wyrażają. Przecież pragnęła tego rozstania!
- To znaczy?
Zawahał się lekko przenosząc ciężar ciała z lewej na prawą nogę. Najchętniej cofnąłby się w czasie i nie dopuścił do wyjazdu w to miejsce. Ale z drugiej strony... naprawdę ją kochał. A kochać, znaczy pragnąć szczęścia tej drugiej osoby. Jeśli piłkarz jej je daje, nie ma raczej nic do gadania.
- Z nami koniec, prawda?
Jego serce niemal pękło na pół.
- Nie chciałam, żebyś dowiedział się o tym w taki sposób.
- Ale w jaki? Po prostu twoje zachowanie uświadomiło mi parę faktów.
Wymusił uśmiech, który w żadnym ze stu procentów nie był choć trochę prawdziwy.
- Przepraszam - szepnęła przytulając się do niego. - Bardzo mocno Cię za to przepraszam.
Pogładził ją uspokajająco po plecach.
- Nawet nie masz za co. Czasami tak się dzieje.
Nie mogła się nie zgodzić z twierdzeniem, że nagle jej umysł opanowała nieopisana ulga. Cieszyła się, że ta sprawa dostała takiego obrotu. Bez kłótni. Zbędnych sporów czy niepotrzebnych zgrzytów. Chociaż Javier miał do tego jak największe prawo, umiał rozpoznać dobro niesione przez miłość. Jeśli ktoś jej nie odwzajemnia, to znaczy, że nigdy nie był Ci pisany.
Blondynka nie umiała tak po prostu się odsunąć. Skrzętnie czekała, aż on zrobi to pierwszy. Tak się jednak nie stało. Stali w uścisku kilka minut, napawając się ogarniającą ich ciszą. Te chwile wypełniały pustkę w sercu szatyna, zapełnianą jej dotykiem. Czymś, co zaraz miał stracić już na zawsze. Mocniej ścisnął ramiona dławiąc się łzami, które jednak nigdy nie znalazły ujścia. Dziewczyna bowiem zebrała potrzebną odwagę robiąc krok w tył. Z uśmiechem podniosła głowę ukazując uroczo zarumienione policzki. Zachęcającym gestem wyciągnęła w jego kierunku dłoń. Nie wiedział, o co chodzi.
- To chyba Twoje.
Rozsunęła palce ukazując dwa, wykonane ze srebra przedmioty. Pierścionek zaręczynowy i znaną nam doskonale przywieszkę na krótkim łańcuszku. Oblizał wargi nieznacznie, kolejny raz opanowując atak panicznego płaczu. Czemu to wszystko tak cholernie boli? Nie poddał się jednak. Ujął rzecz tworzącą z nich parę gotową do ślubu, obejrzał ją dokładnie i schował do kieszeni, po czym ze smutkiem unosząc kąciki ust spojrzał prosto w błękitne tęczówki.
- Zatrzymaj ją - odparł, delikatnie zaciskając palce Andaluzyjki na ślicznie wygrawerowanej przywieszce. - Może przypomni Ci kiedyś o mnie jednocześnie mówiąc, że należysz do niego.
Pokiwała głową momentalnie ścierając spływającą po policzku łzę. Tego się nie spodziewała.
- Dziękuję Ci.
Tym razem uśmiechnął się naprawdę szczerze.
- A w ciężkich chwilach pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Zawsze! - stwierdził, ponownie ją przytulając. Nie sprzeciwiała się. Pragnęła ich przyjaźni. Dążyła do tego. I na całe szczęście udało jej się osiągnąć pożądany efekt. - Nigdy nie przestanę Cię kochać.
Przełknęła ślinę zaciskając palce na materiale jego kurtki.
- Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego.
Odsunął się ze śmiechem, zaraz przeczesując włosy palcami. Miał nadzieję, że ten gest odeprze go od głupiego pomysłu, jakim był ostatni pocałunek.
- Daj spokój i uciekaj do niego. Obyście byli razem szczęśliwi.
Evelis rozjarzyła się w radości mocno ściskając srebrną przywieszkę w dłoni. Zdecydowanie będzie jednym z więcej znaczących dla niej przedmiotów. Już wtedy o tym wiedziała.
- Jesteś wspaniałym facetem. Dziewczyna, która się z tobą zwiąże będzie miała cholerne szczęście.
To stwierdzenie było szczerą prawdą, która na zawsze zawisła między nimi. Od tamtego momentu stali się znajomymi. Cała reszta przestała ich łączyć.

***

Z uśmiechem mocniej wtuliła się w tors napastnika Królewskich, wywołując tym samym falę przyjemnych dreszczy przeszywającą ich ciała. W salonie znajdowały się jedynie trzy osoby zażarcie śledzące dwadzieścia trzy postacie na boisku. Oglądali powtórkę finału klubowych mistrzostw świata. Sergio nie miał najmniejszego zamiaru przepuścić setnej okazji zobaczeni swojego gola, który dał mu tę złotą nagrodę stojącą na półce w jego sypialni. Cieszył się niemiłosiernie z faktu, że grając w drużynie wraz z BBC, Modriciem, Isco czy Kroosem mógł jako jeden z niewielu defensorów zdobyć to trofeum. Nagrodę indywidualną. Coś napawającego go ogromną dumą.
Blondynka westchnęła cicho zaciskając palce na koszulce napastnika. Skrycie przypominała sobie wszystkie chwile z ich wcześniejszego związku. Teraz bez najmniejszych obaw mogła rozmyślać także nad przyszłością. Chwilach, które dopiero na nich czekały. I miały przynieść równie wiele szczęścia, co ich poprzedniczki. Uśmiechnęła się promiennie, gdy chłopak złożył na jej czole pocałunek wyrażający tysiące emocji. Przymknęła powieki rozkoszując się tym. Motylami w żołądku, przyspieszonym biciem serca, podświadomością podpowiadającą jak najbardziej szczęśliwe zakończenie. Nareszcie mogła siedzieć na kanapie, przed transmisją meczu w jego koszulce. Bez najmniejszych obaw, prób wyciągnięcia jakichkolwiek tłumaczeń. Bo byli razem!
Piękno tego czasu nie trwało długo, bowiem zaraz nadeszły pamiętne minuty osobistego triumfu Ramosa. I całego madridismo na różnych półkulach świata. Gwałtownie otworzyła oczy marszcząc czoło. Zaraz jednak przybrała z grubsza inną minę widząc godną podziwu dedykację. To było dla niej. Robił to, myśląc o niej.
- Zapomniałam Ci podziękować.
Stoper z radościom klasnął w dłonie, wykonując przesadnie teatralny ukłon.
- Ależ nie ma za co. Taka moja wola skarbie.
- Ty z tym skarbem to uważaj! - wtrącił Jesé, mocniej obejmując talię ukochanej.
- Mógłbyś choć raz wyluzować - prychnął starszy, teatralnie wywracając oczami. - Dość często jesteś sztywniakiem, wiesz?
- Też byś nim był w takiej sytuacji - wskazał na ekran zaciskając usta w wąską linię. - Myślałem, że rozsadzi mnie od środka.
- Przez gola?
- Przez dedykację.
Sergio zaśmiał się zamierzenie, pocierając dłonią o brodę. Cieszył go taki stan rzeczy.
- W takim razie będzie ich więcej!
- Ani mi się waż!
Trafiony, zatopiony!
- Kto mi zabroni?
- Ja?
- Z tą niepewnością? Raczej nie.
- Zdziwiłbyś się.
- Szczerze wątpię.
Czyli kolejna kłótnia w stylu dwóch kolegów z drużyny. Choć faktycznie, tym razem zważali na słowa. Wiedzieli bowiem, że siedząca obok dziewczyna nienawidzi wysłuchiwania ich sprzeczek.
Tylko jedno mogło zastanawiać w tamtej sytuacji. To nie ona im przerwała, gdy rozmowa zaczynała schodzić na niebezpieczne tory. Inna kobieta, także wychowana w tym niewielkim domu weszła do pomieszczenia uważnie stawiając każdy krok. Zaraz za nią pojawił się mężczyzna po trzydziestce trzymając za rączkę śliczną, aczkolwiek niezwykle młodą Hiszpankę. Na jej twarzy momentalnie wykwitł dorodny uśmiech. Wyrwała rękę z ścisku wujka, po czym wskoczyła na kolana taty. Wbijając palce w jego brzuch wywołała niemiłe uczucie uścisku, które jednak zaraz zelżało. Oboje cieszyli się tą chwilą. Teraz już nic nie powinno stanąć na drodze do ich szczęścia.
- Zakochana pala, zakochana pala! - zawołała uroczo obejmując szyję napastnika własnymi, krótkimi ramionami.
- Oj kochanie, już o tym wspominałaś - zaśmiał się, czule odgarniając kosmyk włosów dziewczynki za ucho.
- Wiem tatusiu. Ale... - zawahała się, niepewnie marszcząc czoło. - Mogę mieć siostrzyczkę?
Stoper prychnął automatycznie unosząc rękę w górę.
- Ej, ej! Nie zapędzaj się słońce!
Evelis zachichotała, choć nadal uważnie przyglądała się siostrze stojącej w wejściu. Bała się wybuchu kolejnej, zupełnie niepotrzebnej kłótni. Jej związek z Rodríguezem mógł przecież jeszcze bardziej zaszkodzić rodzinnym więziom, które przecież już były niezwykle kruche. Na całe szczęście do podobnej konfrontacji nie doszło. Para przeżyła kolejne, miłe zaskoczenie.
- Dlaczego nie? Mogliby się postarać - wtrąciła Miriam, po czym od razu spuściła wzrok. Nie czuła się komfortowo. Wiedziała, że jest odtrącona. A naprawdę miała tej sytuacji już po dziurki w nosie.
Sergio z otwartą buzią przyglądał się jej. Coś w jego umyśle zawtórowało nagle sercu, które od dawna chciało zgody miedzy całą czwórką. Bo przecież od tego jest rodzeństwo! By mieć się do kogo przytulić w cięższych chwilach, posiadać alternatywną drogę wyżalenia się, móc spędzać razem święta, wolne godziny w ciągu tygodnia. Tęsknił za tym. Zresztą nie tylko on.
- Albo ty - westchnął.
W oczach Andaluzyjki zagościły łzy wzruszenia. Tak dawno nie odzywali się do siebie z własnej woli.
- Wiesz, tak trochę brakuje mi faceta.
Uśmiechnął się szczerze. Cała złość, którą wczoraj był przepełniony od stóp po głowę, nagle uleciała.
- Chciałam... przeprosić - zawahała się, usilnie powstrzymując słoną wodę. - To nie było fair. Zachowałam się jak ostatnia suka i strasznie tego żałuję.
- Według mnie nie ma sprawy! - odparł stoper przeczesując palcami włosy. - Chociaż przeprosiny raczej też się należą. Za niezwykle cięty język.
- To może je wypowiesz kochany? - blondynka wstała z miejsca, puszczając dłoń byłego gracza Sevilli.
Posłał w jej kierunku parę błyskawic, jednocześnie marszcząc czoło.
- Okej, przepraszam.
- Ja też - stwierdziła Evelis podchodząc do siostry. - To wszystko nie miało żadnego sensu.
- Nie powinnam była z nim...
- Daj spokój - położyła dłonie na ramionach szatynki uśmiechając się promiennie. - Wyobrażasz sobie życie bez Danieli? Nudno by było!
Dziewczyna odwzajemniła jej gest. Obie wiedziały, że to właśnie ten moment. Przytuliły się do siebie, przenosząc w niepamięć wszystkie wydarzenia ostatnich pięciu lat. Wreszcie ponownie byli prawdziwą, trzymającą się razem rodziną.
- Mam nadzieję, że wam się ułoży.
- A ja, że ty znajdziesz kogoś godnego tak wspaniałej kobiety.
- Zawsze możesz mi przedstawić paru swoich kolegów z Meksyku.
Młodsza pokręciła głową za śmiechem.
- I zrobię to! Javiera już znasz, jest w stu procentach do...
- O nie, nie, nie! Nie pcham się w związki z byłymi mojej siostry. Trzeba umieć uczyć się na błędach.
Jesé wytrzeszczył delikatnie oczy. W głębi serca wiedział jednak, że to początek nowej, zupełnie innej drogi w życiu. Wreszcie czuł się szczęśliwy. A teraz już zawsze miało być tak kolorowo, niemal idealnie. Niemal, ponieważ w życiu każdego człowieka występują chwile słabości. Trzeba je jednak przejść z podniesioną głową, co ostatnio stało się specjalnością siedzących w salonie osób. Nic nie było w stanie zakłócić ich radości spowodowanej najprostszą rzeczą na ziemi. Rodzinną miłością.
_______________
Tak, to ostatni rozdział. Został jeszcze epilog, więc uznajmy, że nie będę smarowała żadnego podsumowania tej historii :')
Kolejny przesłodzony, ale takie miało być to opowiadanie. Dużo pozytywów. I mam nadzieję, że udało mi się osiągnąć efekt.
Czekam na opinie i dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do tego momentu. Ale także i tym, którzy z początku tutaj zaglądali. To motywuje ;*
Teraz uciekam ciesząc się do chwili obecnej bramką Aarona jak i odrobieniem strat do City ♥ Właśnie przez to rozdział pojawia się o tak późnej porze :')

 

12 komentarzy:

  1. Spodobała mi się reakcja Javiera. Taki spokojny, już wiedział co się szykuje. Takie nieszczęśliwe zakończenie dla niego, zaraz po świętach.
    Jednak rozdział słodki i cudny ^^ Jak dobrze, że wszystko przez wszystkich zostało sobie już wyjaśnione i jest tak bardzo rodzinnie <3
    Będzie mi brakować tego opowiadania, naprawdę!
    Więc czekam na epilog :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka reakcja miała być od początku. Niby przez chwilę się wahałam, ale nie chciało mi się już bardziej tego wszystkiego komplikować :')
      Serio będzie brakowało? Haha, a wiesz, że mi też? Jakoś tak lubiłam je pisać... :)

      Usuń
  2. Autentycznie się wzruszyłam od rozmowy z Javierem po sam koniec. Bardzo pozytywny rozdział i wręcz idealny. Szkoda tylko, że to już ostatni bo bardzo lubię tą historię..
    Czekam na epilog i rozdziały na innych opowiadaniach. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, sama lubiłam tą historię. Ale wszystko co dobre, szybko się kończy :') Cieszę się, że jednak ktoś je czytał. Dziękuję naprawdę bardzo mocno ;*

      Usuń
  3. Javier mnie bardzo zaskoczył. Myślałam, że będzie jakaś wielka kłótnia, a okazało się, że nie. Chyba zrozumiał, że Evelis będzie bardziej szczęśliwa u boku Jese. Mam nadzieję, że jemu też się ułoży.. :3
    Jak to koniec? Ja nie chce ;-; No ale cóż, na szczęście masz jeszcze tyle innych blogów. I jeden będzie dla mnie <33333
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kłótni być nie miało, bo musiałabym jeszcze wszystko skomplikować, odprawić go do Meksyku przed czasem itp, itd. Wiesz, jestem człowiekiem idącym zawsze na łatwiznę :')
      Tan blog dla Ciebie tez będzie wyjątkowy ;* Przynajmniej taką mam nadzieję <33

      Usuń
  4. Zdecydowanie jedno z moich ulubionych opowiadań, do których z pewnością będę powracać w szare, zimne dni. Jesteś genialna! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak przemiły komentarz ;* A z tą genialnością, to chyba jednak troszkę przesadziłaś :')

      Usuń
  5. Rozdział jak zawsze mnie rozkłada na łopatki, kocham ♥
    No i kochana ! :*
    Zostałaś nominowana do Liebster Award ♥
    Więcej informacji na ten temat znajdziesz na moim blogu, oto link:
    http://miloscodmienna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszą mnie bardzo tak miłe słowa :') Za nominację dziękuję. Co prawda nie bawię się w takie rzeczy, ale na pytania postaram się odpowiedzieć ;*

      Usuń
  6. 30 yr old Nuclear Power Engineer Kori Jesteco, hailing from Maple enjoys watching movies like Private Parts and Kitesurfing. Took a trip to Redwood National and State Parks and drives a Sebring. tutaj

    OdpowiedzUsuń
  7. prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.

    OdpowiedzUsuń