poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział III

Wielu ludzi powtarza, że nie wolno gardzić drugą osobą. A wszyscy po kolei, bez wyjątku to robią. Bo w dzisiejszych czasach, będąc pod wpływem takiego a nie innego towarzystwa nie da się miłować każdego napotkanego człowieka. To zwyczajnie nierealne. Dwójka, która właśnie zmierzała do niedużego, drewnianego domku w Camas zdecydowanie nienawidziła siebie nawzajem. 
Ramos starał się o tym wszystkim nie myśleć. Jakby szedł sam, nikogo za nim nie było. Powoli ciągnął walizkę za metalowy uchwyt zaciskając zęby z mrozu. Cienka kurteczka zupełnie mu nie wystarczała, najlepiej walnąłby się na kanapie przed kominkiem z kubkiem ciepłego kakaa w dłoni. Nic nadzwyczajnego, kto by pomyślał, że światowej sławy piłkarzowi brakuje czegoś takiego do szczęścia. 
- Rusz się Cyganie, przecież to niedaleko! 
I właśnie tak mijała ich droga. Zasypane do granic możliwości drogi były niemalże nieprzejezdne, a idiota Rodríguez nie naładował komórki. Pomińmy fakt, że Sergio rozwalił swoją słuchając muzyki pod prysznicem. On siebie za debila po prostu nie uważał, chociaż zachował się zdecydowanie gorzej niż idący za nim zawodnik Realu Madryt. 
- Rumun się odezwał! Kto Ci broni przyspieszyć?! 
- Sam nie trafię! 
Stoper nerwowo potrząsnął głową. 
- Włącz nawigację - zaproponował zaciskając mocniej dłoń na uchwycie bagażu. - No tak, zapomniałem! Czcigodny Jesé nie wie co to ładowarka!
- Powiedział ten, co się kąpał z telefonem! 
- Ale nie gram godzinami w jakąś dziecinną kulkę! Zresztą... nawet gdybym to robił, naładowałbym telefon! Bo wiem do czego służy ten czarny kabelek! 
Napastnik Królewskich musiał się chwilę zastanowić, by rzucić obelgą godną uwagi. W potyczkach słownych Andaluzyjczyk był nie do pokonania. 
- Tylko się nie opluj bo Ci broda zamarznie!
Wychowanek Sevilli zaśmiał się ironicznie. 
- Na twoim miejscu nie martwiłbym się moim zarostem. Mając dwumetrową fryzurę z kupą żelu cieszyłbym się, że jeszcze nie dziurawię sufitów - powiedział to nadzwyczaj spokojnie widząc znajomy kształt. Cieszył się, że są prawie na miejscu. Nie wytrzymałby z tym facetem ani chwili dłużej. 
- Czemu uczepiłeś się akurat włosów na głowie? Ja je lubię - mruknął zdegustowany Rodríguez dotykając delikatnie czubka swojej grzywki. 
- Sierści w innych częściach twego jakże cudnego ciała nie widziałem i nawet nie chcę, więc musisz się tym w chwili obecnej zadowolić. 
Starszy Hiszpan powoli odsunął masywną bramę, po czym z niemałą niechęcią wpuścił na posesję rodzinnego domu towarzysza. Zlustrował go nieprzyjemnym wzrokiem. Zawsze to robił, nigdy nie potrafił być w stosunku do niego nawet tolerancyjny. Nieraz na boisku, choć starał się niesamowicie mocno wyplenić z siebie ten zwyczaj, podawał do kogoś innego znajdującego się w dużo gorszej sytuacji.
- Skąd pewność, że to sierść? - zapytał Jesé i momentalnie zrozumiał, że jeszcze bardziej się pogrąża.
- No chyba nie pióra!
Ramos otworzył drzwi wejściowe, wstawił walizkę do środka i już chciał je zamknąć, jednak miłośnik gry w kulkę go uprzedził. Postawił na progu stopę skutecznie blokując odcięcie mu drogi do domu. Uśmiechnął się krzywo, a stoper tylko wywrócił oczami. Nie powinien być dla niego złośliwy, ale nie umiał się powstrzymać. Najlepiej wyrzuciłby tę hołotę na zbity ryjek i patrzył, jak wraca z podkulonym ogonem do rodzimego miasta. Darzył go niesamowicie mocną nienawiścią, a takie rzeczy zdarzały się w jego przypadku zdecydowanie rzadko, o ile nie powiedzieć od święta.
- Wróciłem! - krzyknął obrońca zdejmując mokre od śniegu buty.
- Ja też! - dodał drugi piorunując wzrokiem znajomego.
- A mógłbyś nie wracać.
- Tylko według Ciebie.
- Mam się teraz pytać każdego po kolei, czy Cię tu chce? - syknął wicekapitan los blancos marszcząc brwi. Zaraz wyjdzie z siebie, czuł to całym ciałem. Przed strzeleniem w twarz koledze powstrzymał się dosłownie w ostatniej chwili. Zresztą Jesé towarzyszyły podobne emocje. Najlepiej zakopałby Andaluzyjczyka głęboko pod ziemią, by już nigdy nie wypominał mu dawnych błędów. Strata jego siostry cholernie bolała, ale chyba nikt nie umiał postawić się na jego miejscu.
- Sergio! - doszedł ich cichy głos blondynki stojącej pod ścianą. Wyglądała naprawdę wspaniale, niczym istny anioł zesłany na ziemię! Jasne włosy opadały kaskadami na jej szczupłe ramiona, biały sweter dodawał wdzięku całej sylwetce, a brak makijażu ukazywał prawdziwą urodę dziewczyny. Uniosła kąciki ust ku górze, by wyrazić swoje zadowolenie, po czym bez dłuższego namysłu wpadła w ramiona Ramosa. - Jak dobrze Cię widzieć, tęskniłam.
- Ja też skarbie, nawet nie wiesz jak bardzo.
Piłkarz pogładził jej włosy z uśmiechem na twarzy. Nareszcie ujrzał plusy mozolnej przeprawy z głupim chłopakiem. Mógł przytulić Evelis, zrobić coś, czego pragnął od dawna. Najchętniej już nigdy by jej nie puszczał.
Rodríguez patrzył na tą scenę z niemałą zazdrością. Wiedział, że czeka na niego maleńka córeczka, ale widząc roześmianą Hiszpankę serce automatycznie przyspieszało w jego piersi. Z niemałą radością uwięziłby ją w szczerym uścisku, a najlepiej od razu musnął malinowe usta. Doskonale wiedział, co groziło mu za to z obu przebywających w tym pomieszczeniu stron, więc jedynie spuścił głowę, by nie przyglądać się szczęśliwemu rodzeństwu. Zbyt mocno go to raniło.
- Gdzie reszta? - spytał sportowiec niechętnie odsuwając się od młodszej siostry.
- Na spacerze. Zostali jeszcze Javier i Rene, ale żaden nie pofatygował się Ciebie... Was przywitać.
Nieznacznie spojrzała na napastnika Królewskich i w jednej chwili zrozumiała jak wielki błąd popełniła godząc się na rodzinne święta. Przez jej ciało przeszedł niezwykle przyjemny dreszcz, a ona zamiast rozkoszować się nim, jedynie przełknęła ślinę. Obawiała się takiego obrotu sprawy. W końcu nie da się tak łatwo zapomnieć o pierwszej miłości. Ale miała szczerą nadzieję, że przez te wszystkie lata zapomniała o nim, przestanie dręczyć jej myśli, kiedy będą zmuszeni się spotkać. Widocznie czas nic nie daje w takich sytuacjach.
- Cześć - mruknął Jesé lekko się uśmiechając.
Blondynka zmierzyła go wzrokiem od stóp do głowy zza ramion brata. Czuła przyspieszający puls, jednak starała się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Jest z Javierem, kocha go. Nie może czuć niczego szczególnego do tego chłopaka, takie są prawa natury.
Zdecydowanie dopiero miała się przekonać, co miłość potrafi zrobić z człowiekiem.
- Cześć - odpowiedziała tonem nie należącym do przyjemnych. Jakoś nie szło jej po drodze bawienie się w uprzejmości, kiedy tak naprawdę nie chciała go znać. Szczerość w jej głosie niemal powaliła piłkarza na ziemię. Na widok wytrzeszczonych oczy klubowej dwudziestki Ramos wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
- Powinienem teraz powiedzieć a nie mówiłem, jednak z uprzejmości się powstrzymam - sarknął rozpromieniony. Był niezwykle dumny z Evelis. - Chodź misiu, dawno nie widziałem Javiera.
Złapał dziewczynę w talii, by dołożyć kolejną porcję bólu stojącemu naprzeciw Hiszpanowi, po czym odwrócił się i wprowadził ją do salonu. Nie mógł powstrzymać wewnętrznego wybuchu radości, w końcu naprawdę utarł nosa zarozumiałemu koledze.

***

Domowa atmosfera udzielała się każdemu członkowi rodziny Ramosów. Od dnia, w którym spotkali się wszyscy razem minęło naprawdę mnóstwo czasu, nic więc dziwnego, że gospodyni z mężem cieszyli się tą chwilą jak żadną inna. Nadal dało się wyczuć w powietrzu nieprzyjemną nić sprzeczek powiązanych z wyrzutami w na linii Sergio, Evelis - Rene i Miriam, jednak ze względu na szczęście Jose i Paqui rodzeństwo starało się w miarę dobrze dogadywać. Albo brać umiar nad słowami, kiedy dochodziło do spięć.
Blondynka wyciągnęła z pudełka ostatnią srebrną bombkę, po czym zawiesiła ją na dwumetrowej choince. Stanęła kawałek dalej podziwiając efekt końcowy i musiała przyznać, że nigdy nie widziała tak wspaniałego, aczkolwiek jednocześnie niesamowicie dziwnego drzewka świątecznego. Srebro i turkus przeważały w każdym calu, ale nie zabrakło także ozdób z herbem Realu Madryt. Wszyscy wybuchli śmiechem, kiedy stoper wyciągnął pudełko z białymi kuleczkami. Nikt nie przypuszczał, że naprawdę ma zamiar umieścić je na zielonych gałązkach dorodnej sosny. Oczywiście zrobił po swojemu i chwilę później w ich domu zapanował przedświąteczny nastrój z nutką miłości do Królewskich widoczną w tle.
- Została jeszcze gwiazdka - westchnęła Daniela wyjmując z pudełka ostatnią część układanki.
- Chcesz ją założyć? - spytała Ramos podchodząc do dziewczynki. Ukucnęła przy niej i delikatnie ujęła jej małe rączki.
- Przecież nie sięgnę, niech tatuś to zlobi! Lazem z ciocią! - zawołała podskakując z radości niczym słodki kangurek na pustyni.
Evelis niepewnie spojrzała na Jesé, który uśmiechał się promiennie. Stał pod ścianą z założonymi rękami, jednak teraz zmienił nieco swoją pozycję. Rozłożył ramiona i unosząc brwi wykonał zachęcający gest dłońmi.
- Jeśli nie masz nic przeciwko.
- Za to ja zdecydowanie mam! - zaprotestował Sergio wtrącając się między byłą parę.
- Wujek, plooooszę! Ładnie ploszę, będę grzeczna!
Mężczyzna podniósł dziecko i zaśmiał się dźwięcznie. Od zawsze uwielbiał córkę Rodrígueza, sam chciałby w przyszłości mieć podobną. Wnosiła masę szczęścia w życie każdej osoby, która miała z nią styczność. Naprawdę niesamowite!
- W porządku kochanie. Ale jutro ubierasz choinkę ze mną, dobrze?
- Tak! - odparła przytakując w bardzo uroczy sposób. Jasne włoski opadły na jej twarz, jednak Hiszpan szybko się ich pozbył.
- W takim razie droga wolna - oznajmił patrząc to na siostrę, to na kolegę z drużyny.
Blondynka niepewnie spojrzała na swojego byłego. W ostateczności uległa. Czuła, że cała ta sytuacja skończy się źle, może nawet fatalnie, ale nie umiała odmówić pięcioletniemu dziecku. Powoli podeszła do piłkarza, po czym usiadła mu na ramieniu. Objęła jego szyję i zamykając oczy dała znak, że jest gotowa. Tak naprawdę nie była.
- Trzymaj się królewno - szepnął najciszej, jak tylko potrafił. Nikt go nie usłyszał. Te trzy niezwykle ważne słowa dotarły jedynie do Evelis i właśnie tak miało się stać.
Dziewczyna poczuła, że robi jej się niedobrze. Zacisnęła pięść na koszulce Jesé, który momentalnie podniósł ją do góry. Nie ważyła wiele. Mimo to chwilowo przeszło jej przez myśl, że Hiszpan załamie się pod takim ciężarem. Nic bardziej mylnego, jedynym skutkiem całego zajścia była gwiazdka umieszczona na czubku drzewka i towarzyszące im emocje.
Ona nie wiedziała, co się dzieje. Chciała uciec stąd jak najprędzej, ale nie umiała. Mogła szczerze przyznać, że wtulenie się w umięśnione ciało napastnika było w tamtej chwili jedynym, o czym marzyła. Poczucie bliskości tak ważnej osoby, odzyskanie kogoś niesamowitego i znaczącego naprawdę wiele. Przynajmniej w przeszłości. Ale teraz też nie był obojętny. Mętlik w głowie blondynki osiągnął skalę światową i doskonale wiedziała, że niełatwo będzie go opanować. W jednej chwili zdążyła zapomnieć o Javierze, który przecież stał kilka metrów w tyle śmiejąc się, zupełnie nieświadomy co się właśnie działo. Dawne uczucie momentalnie odżyło nie tylko w dziewczynie.
On doskonale znał swoje emocje i nie zdziwił go przyspieszony puls. Spodziewał się, iż dotyk ciała Evelis może doprowadzić do zawrotów głowy. Nie sądził jednak, że to pójdzie jeszcze dalej, bowiem wszystkie mięśnie w jego ciele napięły się nieświadomie, a mózg przetwarzający tysiąc informacji naraz nie nadążał z nadsyłaniem trafnych wniosków. Kochał ją. Obdarzał ją cholernie silną miłością, która nigdy wcześniej nie zawitała w jego życiu.
W ostateczności chłopak postawił młodą Ramos na ziemi i oszołomiony rozejrzał się wokoło. Andaluzyjka z kolei czym prędzej podeszła do narzeczonego i mocno wtuliła się w jego pierś, by zapomnieć o zaistniałe sytuacji. Miała nadzieję, że wszystko pryśnie niczym bańka mydlana. Nic z tego. Oboje zostali z przyspieszonym biciem serca i uginającymi się pod ciężarem własnego ciała nogami, które zwiastowało tylko jedno. Właśnie odnaleźli miłość życia.
Nikt nie miał odwagi, by w jakikolwiek sposób wykorzystać ten fakt.
_______________
Nie wiem czemu podoba mi się pierwsza część tego rozdziału. Ogólnie wszystkie sprzeczki na linii Jese-Sergio. Ale cała ocena należy do Was, więc czekam!
Tak trochę nie trafiłam z tym opowiadaniem, bo rozdziału z Wigilią nadal nie ma, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi ten fakt.
Teraz pozdrawiam i życzę wspaniałego Nowego Roku! A także bramek i zwycięstw dla Toniego Kroosa, który wczoraj obchodził 25 urodziny ♥

16 komentarzy:

  1. Och, to nic, że już po świętach, bo i teraz fajnie czyta się takie opowiadania! Pierwsza część faktycznie jest świetna, uśmiałam się, czytając ich potyczki słowne! Ale... Druga część była również boska <3 Podobał mi się pomysł Danieli, że to Jese i Evelis mają zakończyć ubieranie świątecznego drzewka! Mała wie co robi ^^
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki miałam zamiar z tymi sprzeczkami, a no i liczę na to, że wena mnie na nie nie opuści. Bo też je lubię i uśmiechałam się pisząc to. W każdym bądź razie cieszę się, że się podoba;))
      Daniela ma pomysły, zresztą dzieci często potrafią ^^

      Usuń
  2. Mi też bardzo podoba się pierwsza część :D Sprzeczki są bardzo fajne, można się pośmiać o ile są z umiarem, a Ty świetnie wyczułaś granicę, że tak powiem :)
    Druga też super! Bardzo przyjemnie się ją czytało :3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to powiedział Xavi "Trzema mieć dystans do samego siebie i przyjmować żarty z umiarem" Nie jest to co prawda słowo w słowo, ale taki sens miało tamto zdanie;))
      Dziękuję za miły komentarz i również pozdrawiam ;**

      Usuń
  3. Pewnie, że wybaczę :D Jak mogłabym nie :p Pierwsza część rozdziału doprowadziła do tego, że mało co się nie popłakałam ze śmiechu. Heh, ja też uwielbiam ich sprzeczki <3 Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału, kochana ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No aż tak śmieszne to to chyba nie było, prawda? ;)) Ale miło mi, ze doceniacie starania, to naprawdę fajnie czytać takie niesamowite komentarza;**
      Dziękuję za wszystko <33

      Usuń
  4. Uwielbiam te sprzeczki na linii Sergio - Jese. Nie mogłam się powstrzymać ze śmiechu. :) Druga część rozdziału też jest świetna. <3 Daniela miała świetny pomysł, mała spryciula. Jestem ciekawa co wymyśliłaś na dalszą część tego opowiadania bo coś czuję, że między Jese a panną Ramos dojdzie jeszcze do jakiejś romantycznej chwili. Wpadną sobie w ramiona i powiedzą jak to za sobą tęsknili i że cały czas się kochają. Mimo, że polubiłam Javiera to niestety jestem na nie jeśli chodzi o ślub.
    Czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy uwielbia sprzeczki na linii Jese-Sergio, czuję się taka doceniona^^ A juz na poważnie, to Daniela od samego początku miała namieszać, oczywiście nieświadomie. Zawsze lubiłam takie maluchy wtryniające się przez przypadek w sprawy dorosłych, no normalnie cud miód! ♥
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! ;**

      Usuń
  5. Nie wiem, jak ty to robisz, ale nadal śmieję się z powodu tych przepychanek naszych piłkarzy. (Widzisz, nazwałam ich 'naszych'. Czyli to oznacza, że przez Ciebie coraz bardziej ich lubię c:) A te teksty o ładowarce, kulce i sierści rozwaliły mnie w całości. Gdyby nie to, że trzymam się jedną ręką krzesła, to pewnie jeszcze tarzałabym się po dywanie. Na szczęście jest dość miękki, więc raczej nic by mi się nie stało. ;) Ich sprzeczki są jednymi z wielu świetnych momentów, które można tutaj znaleźć. Czekam na więcej.
    Huhuuuu, druga część rozdziału jest równie dobra co pierwsza. Daniela miała naprawdę sprytny pomysł, a chyba Eve była z niego najmniej zadowolona. Podobnie jak sam Jese. Jednakże... Skomplikowałaś to, i to bardzo. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się takiego obrotu spraw pomiędzy nimi dwojgiem. Teraz będzie im jeszcze trudniej żyć obok siebie z tą świadomością.
    Coś czuję, iż następny rozdział będzie równie elektryzujący co ten! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie wierzę, że niemal każdy zadowolony jest z kłótni naszych ukochanych piłkarzy. Ale cóż, niesamowicie mocno mi to schlebia;))
      Wiesz, skomplikować to ja to miałam od samego początku, ale nie będzie tak źle. Wbrew pozorom to opowiadanie nie będzie długie, może dziesięć rozdziałów? ;)) I taki był plan na samym początku, więc szykować sie można na wiesz które;**
      Ale dziękuję za wszystko i nie przejmuj się, że nie ma tasiemca, tak też jest dobrze ♥

      Usuń
  6. Jejuuuuu to chyba mój ulubiony rozdział!
    Uwielbiam sprzeczki Jese i Ramosa. Przynajmniej się nie biją i jest zabawnie :D
    I ta scena na końcu, jak słodko. Wierzę, że oni będą razem.
    Podsumowując - rozdział jest naprawdę cudowny :)
    Przepraszam, że dziś komentarz jest taki krótki. Jestem padnięta, a w dodatku chyba powinnam dokończyć rozdział na CR.
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy komentarz od Ciebie niezwykle mocno mnie cieszy, nieważne jakiej on jest długości. Usłyszeć słowa pochwały od kogoś, na kim wzoruje się jeśli chodzi o styl pisania to naprawdę wielki zaszczyt! Więc dziękuję bardzo i z utęsknieniem czekam na 16 stycznia ;** To tylko dziesięć dni ♥

      Usuń
  7. Jej *_* Pierwsza część: cudna ♥ Oczywiście druga również :D
    Po prostu uwielbiam te kłótnie pomiędzy Jesé, a Sergio ^_^
    A ten moment kiedy Evelis i Jesé zaczynają mieć przyśpieszone tętno: mega ♥
    Oni po prostu muszą być razem, ale będzie mi szkoda jednak Javiera :3
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja się cieszę, że wszystkim podoba się ta sprzeczka. Chyba muszę coś jeszcze tego rodzaju wykombinować^^ Pytanie tylko, czy wyjdzie równie dobrze...
      Jese i Evelis już byli razem, no ale może damy im drugą szansę, zobaczę jeszcze;) Mam dwa zakończenia, jedno dobre drugie złe. Nie wiem, którego użyję, muszę skonsultować się z przyjaciółką ;**

      Usuń
  8. Święta, święta i po świętach, ale dzięki tej historii mogę oderwać sie w końcu od szkoły i nauki. Uwielbiam wszytskich bohaterów! Swietnie ich wykreowałaś. Ta chemia między Evelis i jese jestwręcz 'namacalna'! Czekam na kolejny i zapraszam na powiedz-kocham.blogspot.com ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę uwierzyć, że tego bloga czytają trzy dziewczyny, które niezwykle mocno podziwiam. Tak, wchodzisz w ich skład, dlatego ten komentarz bardzo mocno mnie cieszy. Jesteś wręcz niesamowita w tym, co robisz i dziękuję, że chciałaś czytać moje wypociny. Naprawdę dziękuję i oczywiście czytam każde opowiadanie, ale jeszcze nie komentowałam. Zrobię to w weekend ;**

      Usuń